Lipiec przekroczył swoją połowę szybciej niż zdołałem się obejrzeć . Dorosłość przytłaczała moją osobę i ciągnąłem na resztkach energii. Byłem tak wymęczony że w żaden sposób nie potrafiłem się skoncentrować. Potrzebowałem odpoczynku i chociaż odrobiny relaksu. Czasami kosztem snu udawało mi się wyrwać na jakiś mini feeder czy tyczkę ale łowienie takie nie zapewniało mi należytej porcji relaksu i podniesienia poziomu energii moich wewnętrznych akumulatorów. Wreszcie dzięki tygodniowemu urlopowi udało mi się wygospodarować cztery godzinny tylko dla mnie i połowić stricte karpiowo.
Pojawiłem się jak zwykle skoro świt nad malowniczymi wodami moich glinianek rozłożyłem sprzęt i wywiozłem zestawy w łowisko. Jednym słowem wszystko standardowo jak to przy karpiowaniu się odbywało. Zaparzyłem garnek kawy i zasiadłem w fotelu chłonąc niczym gąbka uroki wczesnego poranka. W kilka chwil mój słuch przestał wyłapywać dźwięki pobliskiej drogi i wyczulił się na ptasie trele. Siedziałem ciesząc się rześkością poranka, zapachem kawy i urokami letniej przyrody. Zaciągnięte chmurami niebo nie wróżyło majestatycznego wschodu słońca nie mniej pogoda dnia siedemnastego lipca znakomicie mi odpowiadała.
Gdy dobrnąłem do połowy kubka kawy szczytówka mojej karpiówki drgnęła i powietrze przeszył pisk sygnalizatora. Rozpocząłem hol jak się w kilka chwil później okazało amura. W czasie trzeciego czy czwartego odjazdu na krótkiej żyłce wpadłem na pomysł że nagram pracujący na hamulcu kołowrotek i wyślę filmik znajomym niech podenerwują się w pracy. Nie udało się jednak mi takowych nagrań poczynić ale wpadłem na pomysł że nagram krótką wideo relacje z mojej małej zasiadki. Po wyholowaniu ryby rozstawiłem statyw i skorzystałem z telefonu jako rejestratora.
Przyznam że taka forma relacji na nowo rozbudziła chęć blogowania u mnie i potraktowałem ją jako swojego rodzaju novum. Odkryłem sterowanie głosowe kamery w telefonie i znakomicie się bawiłem nagrywając pozostałe hole ryb złowionych zaledwie w godzinę. Ryby znakomicie reagowały i można powiedzieć że nie nadążyłem wywozić zestawów gdyż brania następowały w kilka chwil po wywózce. Znakomicie się bawiłem do momentu gdy usłyszałem komunikat telefonu o kończącej się baterii. Telefon wyłączył się a ja dołowiłem jeszcze cztery karpiki do złowionych wcześniej dwóch amurów i dwóch karpi.
Z niecierpliwością wracałem do domu by przypomnieć sobie podstawy edycji wideo i skleić moja pierwszą wideo relację z części zasiadki. Nie myślałem że nagrywanie na zasiadce może przynieść tyle frajdy i dobrej zabawy. Mam nadzieje że mimo wszystko będę w stanie nagrać jeszcze kiedyś swoje łowienie i uzupełnić bloga o wideo relację. Dzięki udanej wyprawie i edytowaniu krótkiego filmu znakomicie się zrelaksowałem i mogłem dalej mierzyć się z problemami dnia codziennego.